Urodzona
szesnastego października tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego
piątego w Nowym Orelanie i do końca pozostając jedyną
przedstawicielką płci pięknej w rodzeństwie przepełnionym
testosteronem. Z jednej strony oczko w głowie rodziców, bo
dziewczynka, bo posłuszna, bo inteligentna, bo mądra; z drugiej
obiekt terroru Charlesa, niejednokrotnie zamykana na dachu, a jednak
w najgorszym momencie życia właśnie do niego się zwracająca.
Ukończyła prywatną szkołę, a następnie, według życzenia
rodziców złożyła dokumenty na Harvard. Ukończyła prawo
cywilne, a potem... Potem okazało się, że jest taki jeden, któremu
chce się z nią żenić, i że ona go kocha, więc wzięli ślub,
urodziło im się dziecko. Zamieszkali w Nowym Orleanie, a ona,
Claire, zajęła się zawodem, który mogła wykonywać w domu
do czasu podrośnięcia dziecka: tłumaczeniem.
Wtedy
też okazało się, że na niewiele zdały się wspaniałe studia i
wykształcenie, a w życiu przydały się jej ukończone kursy
językowe i certyfikaty, dzięki którym mogła podjąć pracę
w prokuraturze jako tłumacz przysięgły. Bardzo dobrze mówi
i pisze w języku niemieckim, francuskim i rosyjskim, gorzej radzi
sobie z chińskim i włoskim, jednak na potrzeby zarobku stale się
ich uczy, składając sobie, szefowi i wszystkim naokoło obietnicę,
że <i>jutro</i> opanuje te języki perfekcyjnie. Gruszki
na wierzbie są u niej jednym z częstych zjawisk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz